Zakładki

Z Siri pogadasz po polsku

Wirtualna asystentka w iPadach i iPhone'ach wreszcie nauczy się mówić w naszym języku. Polskie wersje swoich asystentów zapowiedziały też Microsoft i Google.
O Siri większość ludzi dowiedziała się z konferencji, na której Apple przedstawiło iPhone'a 4S. Telefon wyglądał jak poprzednik. Miał taki sam ekran, trochę lepszy aparat i procesor. Od wcześniejszych wersji odróżniała go głównie Siri - system sztucznej inteligencji, któremu można było wydawać komendy głosem. Siri potrafiła odpowiadać na pytania, odnajdywała informacje w internecie, prowadziła kalendarz, umiała zarezerwować stolik w restauracji czy puszczać wybraną przez nas muzykę.

Na konkurencję nie trzeba było długo czekać. Właściciele telefonów z Androidem dostali Google Now, klienci Microsoft - Cortanę. Każdy miał więc własnego wirtualnego asystenta. Żaden jednak nie mówił po polsku.

Teraz w testowej wersji mobilnego systemu operacyjnego do iPhone'ów i iPadów znalazły się trzy dodatkowe języki, w których Siri ma przemówić: czeski, słowacki i polski. Warto zatem Siri lepiej poznać.

Chrzest bojowy w Iraku

Marzenie Apple'a o sztucznej inteligencji zaczęło się w latach 80. Firma stworzyła wtedy serię reklam przedstawiających futurystyczną wizję konceptu zwanego Knowledge Navigator. Widoczna na ekranie postać prowadziła z ludźmi całkiem normalną, płynną konwersację, pomagając im umawiać spotkania ze znajomymi i wyszukując potrzebne informacje. Wtedy jednak wprowadzenie tego pomysłu w życie było niemożliwe. Sytuacja zmieniła się dopiero dzięki znacznemu przyspieszeniu łączy internetowych i amerykańskim wojskowym.

W maju 2003 r. DARPA, należąca do Departamentu Obrony USA agencja finansująca projekty badawcze, zażyczyła sobie systemu sztucznej inteligencji zdolnego "działać i komunikować się jak człowiek, reagować na bodźce oraz rozumieć otaczający go świat". Do problemu zabrali się naukowcy i inżynierowie ze SRI International, instytucji, w której swego czasu powstały znane wszystkim koncepcje systemu operacyjnego złożonego z okienek i wykorzystania myszy do jego obsługi. Projekt nazwano CALO.

Po pięciu latach pracy asystent był w stanie m.in. reagować na polecenia wydawane głosem, nauczył się wojskowej struktury organizacyjnej, planował spotkania, ustalał, czy lista obecnych pozwala na podejmowanie ważnych uchwał, oraz odróżniał informacje ważne od mniej istotnych. Projekt, którym kierował Adam Cheyer, zamknięto w 2008 r., a stworzone w jego ramach rozwiązania przeszły swój chrzest bojowy podczas drugiej wojny w Iraku.

Piękne zwycięstwo

- Kiedy zamykano projekt, byliśmy niepewni, czy nasze dziecko ma przyszłość - opowiada Cheyer w rozmowie z "Wyborczą". Jego wątpliwości rozwiała wizyta Daga Kittlausa, początkującego przedsiębiorcy, który właśnie zwolnił się z pracy w Motoroli. - Pokazaliśmy mu, co potrafi nasz asystent. Stwierdził, że jest w stanie zrobić z tego biznes. Był 2007 r. Świat właśnie zobaczył pierwszego iPhone'a. Dag uważał, że sztuczna inteligencja byłaby dla niego świetnym dopełnieniem.

Kittlaus i Cheyer, z błogosławieństwem SRI, założyli firmę. Trzecim współzałożycielem został ekspert od sztucznej inteligencji Tom Gruber. A CALO stał się Siri.

- To skandynawskie imię żeńskie, skrót od Sigrid, oznacza "piękne zwycięstwo" - wyjaśnia Cheyer.

W trakcie prac do zespołu dołączył jeszcze Chris Brigham, kolejny inżynier z projektu CALO. Po ponad dwóch latach, w lutym 2010 r., wirtualna asystentka trafiła na rynek jako aplikacja, którą można było zainstalować na iPhone'ach.

- Siri współpracowała z wieloma serwisami internetowymi. Potrafiła znaleźć informację o pogodzie, zamówić taksówkę - mówi Cheyer.

Trzy tygodnie po debiucie do firmy zadzwonił Steve Jobs. - To był szok. Dzwonił do nas szef Apple'a. Co więcej, znał nasz produkt na wylot. Chciał kupić firmę - wspomina.

Negocjacje trwały do kwietnia 2010 r. - W pierwszym odruchu odmówiliśmy. Jobs nalegał. Przekonał nas argumentem, że Siri będzie promowana jako kluczowy element iPhone'a, a dzięki temu trafi do znacznie szerszej publiczności - opowiada Cheyer. Oficjalnie nie podano kwoty, jaką Apple zapłaciło za firmę. Zdaniem amerykańskiej prasy było to 200 mln dol.

Z Viv o czwartej rano

System trafił do milionów użytkowników. W samym zespole projektowym, który też przeszedł do Apple'a, pojawiły się jednak pęknięcia. - Dag Kittlaus odszedł z firmy w dniu śmierci Jobsa, dzień po premierze iPhone'a 4S z wbudowaną Siri. Ja po kilku miesiącach zrobiłem to samo. Gdyby Steve żył, pewnie pracowałbym tam dalej - mówi Cheyer. Mark Gruber, trzeci z ojców Siri, zdecydował się zostać w Apple'u.

Kittlaus nie porzucił idei robienia biznesu na sztucznej inteligencji. Ponownie skontaktował się z Cheyerem. Chciał się spotkać i pogadać o tym, jak będzie wyglądał świat za pięć lat. - Rysowaliśmy idee na białej tablicy. Tak narodziła się koncepcja Viv. Siri była i jest świetna. Ale wiem, że jesteśmy w stanie zrobić coś jeszcze lepszego - twierdzi Cheyer.

Siri ustala, o co nam chodzi, za pomocą przyporządkowywania kluczowych słów konkretnym konceptom. Nie rozpoznaje składni ani gramatyki. Kiedy zapytamy o miasto, w którym urodził się Abraham Lincoln, system usłyszy zestaw słów: "urodził się, miasto i Lincoln". Na tej podstawie poda nam prawidłową odpowiedź.

- Tak działa każdy dostępny dzisiaj asystent. Wszystkie mają jednak pewien feler - twierdzi Cheyer. - Wyobraźmy sobie dwa pytania. Pierwsze o miasto, w którym urodził się Lincoln, i drugie o to, ilu ma ono mieszkańców. Gdy zadamy je kolejno, Siri sobie poradzi. Jednak, ponieważ nie rozumie składni, zgłupieje, gdy zapytamy, "ile osób mieszka w mieście, w którym urodził się Lincoln". Tutaj samo rozpoznawanie słów kluczowych nie wystarczy - opowiada twórca Siri. - Nasze następne dziecko będzie jednak w stanie rozwiązać ten problem.

O Viv wiadomo niewiele. Nowy system ma być wszechobecny, czyli będzie towarzyszyć nam w każdym z naszych urządzeń.

- Chcę, by ludzie mogli mówić do Viv w domu, pracy, na ulicy. By odzywała się, gdy powiemy coś do komputera, telefonu czy telewizora. Chcę, by jej logo znalazło się na obsługujących ją urządzeniach, tak jak dziś widzi się znaczek Intel Inside - mówi Cheyer.

Ma być też od Siri mądrzejsza. O ile mądrzejsza? - Kiedy o czwartej nad ranem wyjdę z baru i wybełkoczę do telefonu, że jestem pijany, ma grzecznie wezwać taksówkę i powiedzieć taksówkarzowi, gdzie mieszkam. Wtedy dopiero uznam ją za "inteligentną" - twierdzi Cheyer. 

Źródło:http://m.wyborcza.pl/wyborcza/1,105226,17347779,Z_Siri_pogadasz_po_polsku.html

Papież Franciszek: salwadorski arcybiskup zabity przez prawicę zginął śmiercią męczeńską

Papież Franciszek zaakceptował dekret uznający męczeńską śmierć arcybiskupa Oscara Arnulfo Romero z Salwadoru, sympatyzującego z lewicą hierarchę zastrzelonego w 1980 roku na zlecenie prawicowej junty. Otwiera to drogę do beatyfikacji znanego w całej Ameryce Południowej duchownego.
Decyzja to kolejny krok papieża rehabilitujący kapłanów teologii wyzwolenia. Sam Franciszek od początku pontyfikatu opowiada się za Kościołem ubogim i upominającym się o ubogich.

Kapłan biednych

Urodzony w 1917 r. Romero uchodził ze jednego z najwybitniejszych pasterzy "opcji za biednymi" w Kościele katolickim, czyli zwolenników popularnej w latach 70. i 80. teologii wyzwolenia, która w Ameryce Łacińskiej ujmowała się za wykluczonymi i prześladowanymi. Jako arcybiskup San Salwadoru w latach 1977-80 Romero zdobył miłość wiernych i nienawiść wojskowo-feudalnej elity kraju. Bronił bowiem zwykłych ludzi przed wyzyskiem i przemocą władz oraz bogaczy. Piętnował też gwałty, jakich dopuszczały się armia, policja i szwadrony śmierci prześladujące zwłaszcza chłopów i lewicowych działaczy. 

- Misją Kościoła jest utożsamiać się z biednymi; w ten sposób dostąpi on zbawienia - mówił Romero. Jego radiowych niedzielnych mszy słuchano z zapartym tchem i nadzieją. Arcybiskup jeździł po całym kraju, zawsze znajdując czas i dobre słowo dla cierpiących i potrzebujących pomocy.

W miarę jak księża coraz bardziej angażowali się w obronę biedoty, w Salwadorze narastał terror szwadronów śmierci. Romero brał groźby poważnie. - Gdy mnie zabiją, zmartwychwstanę w pamięci Salwadorczyków - mawiał.

Nie szukano winnych

23 marca 1980 r. mówił w homilii: - Zwracam się szczególnie do ludzi wojska. To nasi bracia. A zabijają innych braci, chłopów. Kiedy pada rozkaz: "Zabij", musi zwyciężyć prawo boże: "Nie zabijaj!". Niemoralnego prawa nikt nie musi przestrzegać. Kościół broni praw bożych, godności człowieka, osoby ludzkiej, nie może milczeć wobec takich nikczemności. Niech rząd zda sobie sprawę z tego, że reformy nie są nic warte, jeśli plami je tyle krwi. W imię boże i w imię cierpiącego narodu, który skargi zanosi do nieba, proszę, błagam i nakazuję: niech te prześladowania się skończą!

Nazajutrz, gdy wygłaszał kazanie w kaplicy szpitala dla chorych na raka w San Salwador, został trafiony w serce kulą snajpera. Winnych nie tylko nie znaleziono, ale nawet nie szukano. Śledztwo nie mogło ruszyć z miejsca, póki rządziła skrajna prawica, mimo iż ukarania winnych domagała się od 2000 r. m.in. amerykańska komisja praw człowieka. Jako zleceniodawcę zabójstwa wskazała ona właśnie przywódcę skrajnej prawicy mjr. Roberta d'Aubuisson; ten jednak wówczas już nie żył. Dopiero po zwycięstwie lewicy w wyborach w 2009 r. Salwador zajął się dochodzeniem. Od tamtej pory czci też pamięć biskupa męczennika. Prezydent Mauricio Funes, wywodzący się z dawnej lewicowej partyzantki, przeprosił w imieniu państwa za zabójstwo. 

W 2011 r. hołd pamięci arcybiskupa Romero złożył prezydent USA Barack Obama.


Źródło: http://wyborcza.pl/1,75477,17352611,Papiez_Franciszek__salwadorski_arcybiskup_zabity_przez.html

News, Trivia and Facts: News

                                             Pomyłka przy in vitro

Pomyłka przy in vitro. Matka urodziła nie swoje dziecko

Badania DNA potwierdziły, że 30-latka ze szpitala w Policach (woj. zachodniopomorskie) nie jest biologiczną matką dziewczynki, która przyszła na świat z licznymi wadami wrodzonymi.
Zabieg in vitro przeprowadzono w Laboratorium Wspomaganego Rozrodu w szpitalu w Policach, który jest częścią szpitala klinicznego Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie.
Rzeczniczka placówki doktor Joanna Woźnicka powiedziała, że trwa wyjaśnianie okoliczności zdarzenia.Sprawdzamy, czy zachowane zostały wszelkie procedury. Otoczyliśmy opieką dziecko i jego opiekunów. Niemowlę przebywa w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie.
Kobieta z mężem od dawana starała się o dziecko. Miała za sobą kilka nieudanych zabiegów sztucznego zapłodnienia. Sprawę bada Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej.